Polscy saperzy przez dwa tygodnie rozminowywali obszar o powierzchni 40 arów. Zebrali około 350 sztuk amunicji artyleryjskiej, granatów i zapalników oraz niemal 300 kg amunicji strzeleckiej. A to wszystko w ramach ćwiczeń „Detonator 18” na Łotwie. – Działaliśmy w warunkach zbliżonych do bojowych – mówi por. Mateusz Gołąb, dowódca kompanii rozminowania z Kazunia.
„Detonator” to cykliczne ćwiczenia, które odbywają się na Łotwie (około 15 km na wschód od Rygi). Ich celem jest oczyszczenie terenu z przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych. W tegorocznej edycji uczestniczyło 170 żołnierzy z dziewięciu państw. Oprócz gospodarzy pododdziały EOD wystawili Litwini, Estończycy, Niemcy, Albańczycy, Duńczycy, Belgowie i armia Luksemburga. Nie zabrakło też Polaków. Na Łotwę pojechało 16 wojskowych – z 1 Pułku Saperów z Brzegu i 2 Pułku Saperów z Kazunia. – Nasi saperzy biorą udział w „Detonatorze” po raz trzeci. To dla nich okazja do zdobycia cennych doświadczeń w pracy w warunkach odmiennych niż w Polsce, w dodatku współpracując z żołnierzami z innych państw – mówi kpt. Przemysław Lipczyński, oficer prasowy 2 Pułku Saperów w Kazuniu.
Profesjonaliści w każdym calu
Na Łotwie każdy z pododdziałów, w zależności od liczebności komponentu, miał do rozminowania wskazany obszar. Polscy żołnierze przez dwa tygodnie, niemal dzień w dzień, pracowali na 40 arach. – Mieliśmy do dyspozycji wysokiej jakości sprzęt przywieziony z Polski. To m.in. wykrywacze metalu Schiebel, które są jednymi z najpopularniejszych i najczęściej używanych na świecie, wykrywacze MINEX oraz georadarGround Shark – wymienia dowodzący polskimi żołnierzami por. Mateusz Gołąb, dowódca kompanii rozminowania 2 Pułku Saperów w Kazuniu. Na Łotwę razem z żołnierzami pojechał także pies z 2 Pułku, wyszkolony do wykrywania materiałów wybuchowych, amunicji i broni.
Por. Gołąb przyznaje, że choć zadania, które wykonywali na Łotwie nie były dla nich niczym nowym, to dużym zaskoczeniem był teren, który przyszło im rozminowywać. – Jesteśmy specjalistami w swoim fachu, ale po raz pierwszy widziałem taki ogrom zanieczyszczeń. Bywały dni, że przez cały dzień pracowaliśmy na dwóch metrach kwadratowych, tak dużo było tych niewybuchów – mówi por. Gołąb.
Prawdziwym wyzwaniem okazały się lasy w okolicach miejscowości Cekule. W czasie II wojny światowej znajdowały się tutaj składy amunicji, które w czasie walk zostały wysadzone w powietrze przez radzieckich partyzantów. – Nie cała amunicja detonowała i ogromne jej ilości zostały rozrzucone po okolicy. Do dziś w ziemi pozostaje amunicja artyleryjska, strzelecka, granaty i zapalniki – tłumaczy por. Gołąb. I dodaje że mimo wielu akcji rozminowania, wciąż w tym rejonie jest wiele do zrobienia. – Łotysze szacują, że w metrze sześciennym gruntu może znajdować się jeszcze około 15–25 niewybuchów – zauważa oficer.
Pies na medal
Wszystkie materiały niebezpieczne znalezione przez uczestników ćwiczeń były składowane w specjalnych miejscach. Potem Łotysze przewozili je na poligon i tam je neutralizowali. – W ciągu dwóch tygodni wykryliśmy około 350 sztuk przedmiotów wybuchowych, takich jak amunicja artyleryjska, zapalniki, granaty ręczne i moździerzowe. Do tego doszło 300 kg drobnej amunicji strzeleckiej – mówi por. Gołąb.
Na Łotwie doskonale poradził sobie także saperski pies.– Zwierzak spisał się na medal, bo udało mu się wykryć coś, czego przez 10 lat rozminowywania tego terenu nie wykryły żadne urządzenia. Nikt wcześniej nie spotkał się z tego rodzaju ładunkiem wybuchowym nieznanego pochodzenia. Najprawdopodobniej jest to jakaś mieszkanka różnych materiałów, ale Łotysze mają to sprawdzić w laboratorium – mówi chor. Sebastian Bartkowski, dowódca plutonu przewodników psów z Kazunia.
Efekt pracy żołnierzy – jak zauważa por. Gołąb – trzeba rozpatrywać nie tylko w liczbach. Przede wszystkim liczy się fakt, że wszyscy bezpiecznie ukończyli postawione przed nimi zadania. – Fach sapera to praca dla profesjonalistów i ludzi o dużej cierpliwości. Moi podwładni stanowili świetny i zgrany zespół – mówi dowódca polskiego komponentu. I dodaje, że ćwiczenia pozwoliły wszystkim na zdobycie kolejnych doświadczeń. – Mogliśmy doskonalić działanie według procedur NATO, pracować wspólnie z żołnierzami innych narodowości i szlifować umiejętności językowe. Najważniejsze jednak, że mieliśmy okazję ćwiczyć w warunkach zbliżonych do bojowych. Trudno to zrobić w koszarach – dodaje por. Gołąb.
W ćwiczeniach „Detonator” polscy saperzy jako uczestnicy wzięli udział po raz drugi. W 2016 roku byli na Łotwie w charakterze obserwatorów. Kolejna edycja ćwiczenia odbędzie się we wrześniu przyszłego roku.
autor zdjęć: 2 Mazowiecki Pułk Saperów, OR-5 Ēriks Kukutis
komentarze