Siły powietrzne dziewięciu państw, m.in. USA i Polski, ćwiczyły na Ukrainie. Za naszą wschodnią granicą pojawiły się myśliwce F-15 i F-16, tankowiec KC-135 i bezzałogowiec Reaper. To szczególne ćwiczenia, ponieważ po raz pierwszy w historii amerykańskie myśliwce operowały z ukraińskiej bazy w Starokonstantynowie.
Ćwiczenia „Clear Sky 2018” rozpoczęły się na początku października. Odbywały się one na wojskowych lotniskach: Starokonstantynów, w obwodzie chmielnickim, i Hawrysziwce, w obwodzie winnickim. W manewrach zorganizowanych przez siły powietrzne Ukrainy i Stanów Zjednoczonych brali udział lotnicy z dziewięciu krajów: Ukrainy, Belgii, Danii, Estonii, Holandii, Polski, Rumunii, USA i Wielkiej Brytanii.
– Z Krzesin nad Ukrainę latały cztery F-16 – mówi kpt. Krzysztof Nanuś, rzecznik prasowy 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach. Przez prawie dwa tygodnie kilku polskich pilotów wykonało 12 misji w przestrzeni powietrznej Ukrainy. Były to zadania związane z bezpośrednim wsparciem lotniczym (close air support – CAS), a także zadania powietrze-powietrze polegające na przechwytywaniu ukraińskich Su-27, Su-24 i Su-25. – „Clear Sky” to już ósme międzynarodowe ćwiczenia, w których wzięli udział polscy piloci F-16 – mówi kpt. Nanuś.
Scenariusze wszystkich misji rozgrywały się na Ukrainie. W operacjach CAS pod kontrolą JTAC-ów (wysuniętych nawigatorów naprowadzania lotnictwa) z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, którzy wykonywali zadania na ziemi, działały jednocześnie samoloty wielozadaniowe NATO, ukraińskie szturmowce Su-25 oraz amerykańskie bezzałogowe statki powietrzne MQ-9 Reaper (które obecnie stacjonują w 12 Bazie w Mirosławcu). Piloci F-16 trenowali również tankowanie w przestrzeni powietrznej Ukrainy, korzystając z dwóch tankowców KC-135 z Gwardii Narodowej Illinois. W czasie ćwiczeń stacjonowały one w 33 Bazie Lotnictwa Transportowego w Powidzu.
Piloci podkreślają, że dwutygodniowe szkolenie pokazało im, jak współpracuje się z armią spoza Sojuszu. – To były nasze pierwsze ćwiczenia z żołnierzami z kraju byłego Związku Radzieckiego, który nie stosuje procedur natowskich, a jego system szkolenia pilotów znacząco odbiega od zachodnich standardów. Trzeba przyznać, że te czynniki znacznie utrudniały współpracę. Barierą było również to, że ukraińscy piloci nie posługują się językiem angielskim oraz stosują metryczne jednostki miar – mówi „Rattler”, pilot F-16 i szef sekcji szkolenia lotniczego 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego, uczestnik ćwiczeń. – Przekonaliśmy się, że w przypadku takich szkoleń musimy zachować więcej ostrożności niż na ćwiczeniach z lotnikami z NATO. Powodem jest przede wszystkim brak wspólnych procedur – dodaje oficer. Piloci przyznają, że chodzi głównie o zasady dotyczące bezpieczeństwa lotów. – Fakt, że zwracamy na to uwagę, nie znaczy, że zamykamy się na środowisko pilotów spoza NATO, w żadnym wypadku. Po prostu trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że mogą pojawić się zagrożenia, które w trakcie ćwiczeń natowskich nie mają prawa wystąpić, gdyż reguły prowadzenia symulowanych walk są znane i stosowane. Przed ukraińskimi pilotami długa droga do akcesji w NATO, sami przechodziliśmy podobną. Jeżeli więc będą dążyć do interoperacyjności z Zachodem, to powinniśmy ich w tym wspierać – zapewnia „Rattler”.
16 października w czasie ćwiczeń „Clear Sky 2018” doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia. Samolot Su-27 rozbił się w trakcie lotu i spadł na ziemię w okolicy wsi Ułanów w rejonie chmielnickim obwodu winnickiego. O śmierci dwóch pilotów, Ukraińca i Amerykanina, poinformował na Facebooku Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy: „Z przykrością zawiadamiamy, że według informacji grupy poszukiwawczo-ratunkowej odnaleziono ciała dwóch pilotów”. Wiadomość o śmierci Amerykanina podały również US Air Force na profilach swoich mediów społecznościowych: „Widzieliśmy doniesienia, które mówiły, że ofiara jest z USA i możemy potwierdzić, że w zdarzeniu tym uczestniczył wojskowy Stanów Zjednoczonych". Sprawę wypadku bada ukraińska komisja ds. wypadków lotniczych.
autor zdjęć: kpt. Krzysztof Nanuś
komentarze