Batalionową Grupę Bojową NATO, która stacjonuje na Łotwie, tworzą żołnierze aż z dziewięciu państw. Razem z wojskowymi z Albanii, Czech, Czarnogóry, Hiszpanii, Kanady, Słowacji, Słowenii i Włoch współpracują także Polacy. Przygotowania do wyjazdu rozpoczęli właśnie czołgiści z 15 Brygady Zmechanizowanej. Prawdopodobnie wyjadą na misję pod koniec roku.
Utworzenie wielonarodowych Batalionowych Grup Bojowych NATO to efekt posiedzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego, które w 2016 roku odbyło się w Warszawie. Stacjonują one w państwach bałtyckich, a także w Polsce. Jednak żołnierze Wojska Polskiego nie tylko goszczą sojuszników, ale także skierowali kontyngent na Łotwę. Jego trzon stanowią na przemian wojskowi z 9 Brygady Kawalerii Pancernej i 15 Brygady Zmechanizowanej. Przygotowania do wyjazdu rozpoczęła właśnie VIII zmiana PKW Łotwa. Jej główną siłą będą zawiszacy i ich czołgi PT-91.
Żołnierze rozpoczęli przygotowania do wyjazdu trzy miesiące temu. Wówczas kontyngent został sformowany, a wojskowi zaczęli szkolenie programowe. Za nimi zajęcia zgrywające załogi czołgów, drużyny, a także całe plutony. – Dzięki tym wieloetapowym przygotowaniom, żołnierze nie tylko mają szansę zweryfikować swoje umiejętności, ale także zgrać się. To bardzo ważne, ponieważ razem z doświadczonymi żołnierzami na Łotwę pojadą także zawiszacy, którzy rozpoczęli służbę stosunkowo niedawno – mówi mjr Tomasz Dadura, dowódca VIII zmiany PKW Łotwa. Dlatego przez ostatnie dwa tygodnie żołnierze niemal nie schodzili z poligonu. Musieli zrealizować cały szereg zadań, jakie przygotowali dla nich przełożeni.
Zajęcia rozpoczęły się od alarmu. Wówczas żołnierze i ich czołgi jak najszybciej opuścili teren jednostki i zajęli wcześniej określone pozycje. Następnie przyszedł czas na egzamin z taktyki – czołgiści musieli wykonać marsz, prowadzić natarcie czy kontratak. Musieli także liczyć się z tym, że na każdym etapie będą na nich czekały niespodzianki. Kierownictwo ćwiczenia zadbało bowiem o to, aby jak najbardziej utrudnić im realizację zadań. – Podczas zajęć wykorzystaliśmy różne środki pozoracji, dzięki czemu mogliśmy symulować atak bronią chemiczną czy grupy dywersyjnej. Żołnierze nie mogą działać schematycznie, muszą liczyć się z tym, że na polu walki mogą napotkać wiele niespodziewanych trudności i muszą wiedzieć, jak sobie z nimi radzić – podkreśla oficer.
Natomiast kpt. Maciej Kasjan, dowódca kompani czołgów podkreśla, że żołnierze poświęcili wiele uwagi także na ćwiczenia mobilności. – Taka jest specyfika działań czołgistów – nie mogą zbyt wiele czasu spędzić w jednym miejscu. Zmieniają swój rejon nawet wtedy, gdy w okolicy pojawi się bezzałogowiec – mówi. Dodaje, że wojsko ćwiczyło nawet przemieszczanie się w terenie zaminowanym, żołnierze także sami podkładali tego typu ładunki. – Prawdopodobnie w czasie realnych działań to zadanie wykonaliby saperzy, jednak żołnierze muszą sobie radzić w każdej sytuacji. Taka umiejętność może się przydać nie tylko podczas przygotowywania zasadzki na przeciwnika, ale chociażby torowania drogi przejazdu – wyjaśnia.
Podczas certyfikacji wojsko poświęciło także wiele czasu na zajęcia ogniowe. Co prawda, ze względu na porę roku, ich organizacja nie była łatwa – z powodu zagrożenia pożarowego strzelania mogły odbywać się tylko w nocy. Jednak i to miało dobre strony. – Żołnierze przystępowali do działań na strzelnicy po wykonaniu wielu działań taktycznych, po których nie mieli zbyt wiele czasu na odpoczynek – mówi dowódca kompanii. – Jednak mimo to udało nam się zrealizować różnego rodzaju strzelania. Ogień otworzyły nie tylko czołgi, strzelali także sami żołnierze ze swojej broni osobistej – dodaje.
Ważnym elementem certyfikacji plutonów było także szkolenie z procedur MEDEVAC, czyli współpraca z załogami śmigłowców, które w razie konieczności będą ewakuowały rannych z pola walki. Aby zrealizować ten element działań, na Mazury przyleciał Mi-17. – Procedury MEDEVAC są tożsame w całym NATO. Przy współpracy z załogami trzeba w odpowiedniej kolejności podać wszystkie dane, takie jak stan poszkodowanego, miejsce zdarzenia, a także odpowiednio przygotować lądowisko i przekazać rannego na pokład maszyny – mówi mjr Dadura. Jednak wojsko nie ćwiczyło podczas szkolenia tylko tych elementów. Ewakuacja rannych została wpleciona w szerszy scenariusz. – W czasie jednego z epizodów założyliśmy, że ogniem artylerii przeciwnika został ostrzelany posterunek obserwacyjny. Czołgiści musieli zabezpieczyć miejsce zdarzenia, oszacować straty, a także wezwać śmigłowiec. Oczywiście każdy z plutonów realizował inny scenariusz – zaznacza kpt. Kasjan.
Dwutygodniowe zajęcia poligonowe zakończyły się sukcesem. Plutony czołgów zaliczyły egzamin. Jednak nie oznacza to, że żołnierze będą mieli czas na odpoczynek. Już wkrótce wyjadą na poligon do Wędrzyna, gdzie swój sprawdzian przejdzie cała kompania. Ostatecznym testem weryfikującym przygotowanie wojska do wyjazdu będzie certyfikacja całego kontyngentu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, żołnierze wyjadą na Łotwę pod koniec roku. Na misji przez kolejne sześć miesięcy będą współpracować z sojusznikami z Albanii, Czech, Czarnogóry, Hiszpanii, Kanady, Słowacji, Słowenii i Włoch.
autor zdjęć: plut. Bartek Grądkowski
komentarze