W ciągu godziny do portu ma dotrzeć tankowiec po zaopatrzenie dla wojska. Tymczasem na nabrzeżu została podłożona bomba domowej roboty. Na pomoc zostaje wezwany zespół EOD, który ma znaleźć i zniszczyć niebezpieczny ładunek. Taki przebieg miał jeden z epizodów ćwiczeń „Northern Challenge 2021”, które odbyło się na Islandii z udziałem Polaków.
– „Northern Challenge” to przedsięwzięcie wyjątkowe – nie ma wątpliwości kpt. mar. Piotr Bruski, który podczas tegorocznej edycji dowodził grupą polskich marynarzy. – Po pierwsze, ćwiczenia są prowadzone nie na poligonie, lecz w islandzkich portach i na lotnisku w Keflavíku. Po drugie, improwizowane ładunki, z którymi mierzą się zespoły EOD, stanowią imitację konstrukcji wykrywanych podczas zagranicznych misji. I wreszcie po trzecie, żołnierze mogą je niszczyć, używając materiałów wybuchowych. Krótko mówiąc: warunki działania są zbliżone do realnych tak bardzo, jak to tylko możliwe – wylicza oficer.
Ćwiczenia od kilku już lat organizuje islandzka straż przybrzeżna. Biorą w nim udział zespoły EOD, wywodzące się zarówno z sił morskich, jak i wojsk lądowych. Wszystkie one specjalizują się w wykrywaniu i likwidacji ajdików, czyli improwizowanych ładunków wybuchowych. W tym roku na Islandii pojawiło się łącznie niemal 300 żołnierzy z 15 państw, przede wszystkim NATO, choć nie tylko. Wśród uczestników byli na przykład specjaliści z Nowej Zelandii. W „Northern Challenge” tradycyjnie też wzięli udział Polacy – marynarze z 12 i 13 Dywizjonu Trałowców, które wchodzą w skład 8 Flotylli Obrony Wybrzeża ze Świnoujścia. Jeden z żołnierzy dołączył do sztabu ćwiczeń, dwaj kolejni pełnili funkcje tzw. rozjemców. W tę rolę wcielił się m.in. kpt. mar. Bruski. – Tydzień przed rozpoczęciem ćwiczeń rozjemcy wzięli udział w seminarium poświęconym budowie improwizowanych ładunków IED. Następnie musieliśmy skonstruować własne ajdiki, które były wykorzystywane podczas poszczególnych epizodów – wspomina oficer. – Bomby zawierały wszystkie komponenty z wyjątkiem materiału wybuchowego. Do zadań rozjemców należało też rozmieszczenie ładunków, instruowanie teamów i śledzenie ich poczynań.
Zespoły przystępowały do działań rano. – Podczas odprawy dowódcy otrzymywali informacje o wykrytych zagrożeniach i rejonie, do którego powinni się udać – tłumaczy por. mar. Tomasz Kędzia, który podczas ćwiczeń służył w międzynarodowym sztabie, pełniąc funkcję oficera operacyjnego. – Potem przez cały czas pozostawaliśmy z nimi w kontakcie. Sprawdzaliśmy, czy bez przeszkód dotarli do celu, co tam zastali i w jaki sposób radzą sobie z zadaniem – dodaje. Na miejscu na żołnierzy z zespołu czekał rozjemca, który udzielał im bardziej szczegółowych, choć ciągle niekompletnych wskazówek. Ćwiczący sami musieli zorientować się w sytuacji. – Epizod, w który byłem zaangażowany, rozgrywał się w porcie handlowym – opowiada kpt. mar. Bruski. – Zgodnie ze scenariuszem w ciągu godziny miał się w nim pojawić tankowiec, by uzupełnić zapasy przekazywane potem okrętom NATO. Wcześniej jednak inna nasza jednostka namierzyła podejrzanie zachowującą się motorówkę. Płynący nią ludzie dobili do nabrzeża, zostawili coś w wyciągniętej na brzeg łodzi, a potem szybko się oddalili – opisuje. Jak się wkrótce okazało, terroryści zainstalowali w porcie domowej produkcji wyrzutnie rakiet. Zegarowy mechanizm miał doprowadzić do odpalenia pocisków w chwili, gdy w porcie będzie już cumował tankowiec. Konieczna była ewakuacja, członkowie EOD zaś zneutralizowali zagrożenie. Następnie do akcji wkraczały specjalne grupy zajmujące się gromadzeniem dowodów, na przykład fragmentów urządzenia mogących posłużyć do szczegółowej analizy. – Kolejne zespoły mierzyły się z tym zagrożeniem do końca pierwszego tygodnia. W drugim nieco zmodyfikowaliśmy scenariusz – opowiada kpt. mar. Bruski. W wyciągniętej na brzeg łodzi nadal tkwiły wyrzutnie. Atrapa okazała się jednak wewnątrz pusta. Za to żołnierze z zespołu natknęli się po drodze na dwa inne ładunki. W myśl założeń miały eksplodować pod nogami operatorów. Tym razem bowiem to oni stali się celem dla terrorystów. – Żołnierze musieli wykryć zagrożenie i sobie z nim poradzić – podkreśla marynarz.
Zespoły codziennie brały udział w dwóch epizodach – porannym i popołudniowym. – Dodatkowo mieliśmy akcje nocne. Kiedy spływała do nas informacja o zagrożeniu, uruchamialiśmy jeden z trzech teamów, które akurat odgrywały rolę QRF, czyli sił szybkiego reagowania – informuje por. mar. Kędzia.
Ćwiczenia „Northern Challenge” trwało ponad dwa tygodnie. Marynarze zgodnie podkreślają, że był to bardzo wartościowy czas. – Dla mnie cenna była przede wszystkim możliwość pracy w międzynarodowym zespole. W sztabie mieliśmy marynarzy, żołnierzy wojsk lądowych, a nawet oficera z amerykańskich sił powietrznych. Każdy wniósł do ćwiczeń trochę inne doświadczenia i pomysły na rozwiązywanie konkretnych problemów – zauważa por. mar. Kędzia. A kpt. mar. Bruski dodaje: – Dla mnie to chyba najciekawsze ćwiczenie, w jakim uczestniczy nasza grupa nurków minerów. Mam nadzieję, że za rok, wzorem poprzednich edycji, przyjedziemy tutaj z własnym zespołem EOD.
autor zdjęć: 8 FOW
komentarze