moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Na pomoc Finlandii

Na morzu spędziliśmy 140 dni. Przez zespół przewinęły się okręty z ośmiu państw, a ja miałem okazję współpracować z marynarzami dziesięciu różnych narodowości. Misja pokazała mi, jak wypracowywać decyzje w tak różnorodnym gronie – mówi kmdr ppor. Kacper Sterne z 8 Flotylli Obrony Wybrzeża, który przez pół roku kierował sztabem natowskiego zespołu okrętów przeciwminowych SNMCMG1.

Do zespołu dołączył Pan w październiku ubiegłego roku...

Kmdr ppor. Kacper Sterne: Nawet wcześniej. W październiku zostałem szefem sztabu, ale na okręcie flagowym byłem już we wrześniu. Wszystko po to, by spokojnie przejąć obowiązki i płynnie objąć stanowisko od mojego poprzednika, kmdr. ppor. Piotra Bartosewicza.

Mamy kwiecień, właśnie zdał Pan obowiązki swojemu następcy, schodząc z okrętu na Islandii. Dość nietypowo, biorąc pod uwagę, że zespół przeciwminowy zapuszcza się w te rejony dość rzadko.

To prawda. Na pewno okręty SNMCMG1 były tam w 2014 roku, a potem, o ile mnie pamięć nie myli, jeszcze pięć lat później. Aby dotrzeć na Islandię, trzeba pokonać sporą część Atlantyku, co dla jednostek o gabarytach niszczycieli min stanowi niemałe wyzwanie. Przejście do Reykjavíku wymagało precyzyjnego planowania, rozważaliśmy różne warianty trasy. Po drodze w oczekiwaniu na dogodne warunki zatrzymaliśmy się w Tórshavn na Wyspach Owczych. Ostatecznie jednak trafiliśmy na okno pogodowe. Szliśmy w trudnych warunkach, trochę bujało, ale udało się. Na Islandię dotarliśmy szczęśliwie.

A jak upłynęła misja? Które z zadań okazało się dla Pana najbardziej wymagające?

Chyba samo zgranie się ze sztabem. Kiedy przejmowałem obowiązki, w zespole działali jeszcze sztabowcy, którzy mieli za sobą kilka miesięcy służby, a co za tym idzie – spore doświadczenie. W styczniu nastąpiła rotacja i dowódcą SNMCMG1 został oficer z Norwegii, a sztab sformowała tamtejsza marynarka. Pod moją komendę trafiła zupełnie nowa grupa ludzi i musiało upłynąć trochę czasu, zanim przyzwyczaili się do nowego trybu działania.

Dla porządku: na czym polegają obowiązki szefa sztabu SNMCMG1?

Właściwie byłem zastępcą dowódcy zespołu. Do moich zadań należało planowanie długoterminowe. Dotyczy ono ćwiczeń i wizyt w portach. Koordynowałem też codzienną pracę sztabu. Odpowiadałem za porządkowanie i obieg informacji pomiędzy dowództwem zespołu, poszczególnymi okrętami oraz MARCOM-em, czyli natowskim dowództwem sił morskich.

Wspomniał pan o ćwiczeniach. Dużo ich było?

Sporo. Jako szef sztabu brałem udział w dwóch ćwiczeniach „Joint Warrior”. To jedne z największych manewrów morskich NATO. Pierwsze tradycyjnie odbyły się u północnych wybrzeży Wielkiej Brytanii. Drugie – w Norwegii. I te były szczególnie ciekawe.

Dlaczego?

Zostały zorganizowane za kołem podbiegunowym. Działaliśmy w trudnych, zimowych warunkach. Oczyszczaliśmy drogę dla desantu, który zgodnie ze scenariuszem miał zostać wysadzony w okolicach miasta Tromsø. Organizatorzy rozstawili w tamtym rejonie około 30 ćwiczebnych min, a my próbowaliśmy je zlokalizować. Z niezłym rezultatem, choć wymagało to naprawdę dużego wysiłku. Linia brzegowa na północy Norwegii pełna jest wysepek, zatok i fiordów. O tej porze roku nierzadko zalega tam lód. A to wyklucza prowadzenie operacji przeciwminowej przy użyciu standardowych urządzeń. W zespole mieliśmy na przykład okręty, których kadłuby zostały zbudowane z laminatu. Takie jednostki nie mogą operować na zalodzonych akwenach. Załogi nie mogły więc użyć stacji podkilowej. Min poszukiwaliśmy więc przede wszystkim za pomocą autonomicznych pojazdów podwodnych. Takie znalezisko można potem zniszczyć na kilka sposobów. Mogą to zrobić pojazdy – na okrętach mieliśmy Sea Fox służące do podkładania ładunków wybuchowych – lub nurkowie minerzy. Bywa też, że pozycje min zaznacza się na mapie i wyznacza trasę, która je omija. Oczywiście jeśli specyfika akwenu na to pozwala. Operowanie w fiordach jest wyjątkowe także z powodu głębokości, która na małej przestrzeni potrafi bardzo się zmienić. Pod kilem mamy na przykład 100 m, a tuż obok już tylko dwa, bo akurat w tym miejscu z dna wyrasta podwodna góra. Generalnie prowadzenie nawigacji wymaga tam naprawdę mnóstwo uwagi.

Słowem: o drugie takie ćwiczenia trudno...

Wszystkie mają swoją specyfikę. Ciekawych doświadczeń mieliśmy znacznie więcej – choćby wspomagane komputerowo ćwiczenia „Dynamic Move”. Zostały przeprowadzone w Ostendzie, gdzie mieści się specjalistyczna szkoła walki minowej Eguermin. Scenariusz zakładał konflikt pomiędzy fikcyjnymi blokami państw, a nasza grupa zadaniowa miała przygotować i przeprowadzić operację oczyszczania torów żeglugowych z min przed operacją desantową. Ćwiczenia obserwowali przedstawiciele MARCOM-u którzy oceniali gotowość do działania norweskiego sztabu SNMCMG1.

Ważne dla nas były też „Freezing Winds” na wodach Finlandii. Dotychczas te ćwiczenia były wewnętrznym przedsięwzięciem tamtejszej marynarki. Ale teraz Finowie postanowili zaprosić na nie grupę zadaniową NATO. Według scenariusza kraj był zagrożony, a siły Sojuszu przybyły mu na pomoc.

Czyli były to przymiarka do członkostwa Finlandii w NATO.

Podczas misji nacisk na to był bardzo duży. W sztabie współpracowałem między innymi z oficerami właśnie z Finlandii i Szwecji. Zgrywanie sił trwa.

Miał Pan poczucie, że misja zespołu realizowana jest w zupełnie innej rzeczywistości geopolitycznej niż jeszcze półtora, dwa lata temu?

Tak. Działania zespołu stanowią teraz element operacji Sojuszu Północnoatlantyckiego. Przez pół roku nie tylko ćwiczyliśmy i demonstrowaliśmy obecność NATO na kluczowych szlakach żeglugowych, lecz także bacznie przyglądaliśmy się ruchom rosyjskich okrętów.

Co Panu dał udział w tej misji?

Przede wszystkim zebrałem mnóstwo doświadczeń. Moja służba rozpoczęła się w Portugalii, a zakończyła na Islandii. Na morzu spędziliśmy 140 dni. Przez zespół przewinęły się okręty z ośmiu państw, a ja miałem okazję współpracować z marynarzami dziesięciu różnych narodowości. Misja pokazała mi, jak rozmawiać i wypracowywać decyzje w tak różnorodnym gronie. Jak dochodzić z ludźmi do porozumienia, w jaki sposób korzystać z ich ogromnej wiedzy. W NATO to absolutna podstawa.

A co będzie Pan robił teraz?

Wracam do 13 Dywizjonu Trałowców na swoje dotychczasowe stanowisko. Dalej będę dowódcą niszczyciela min ORP „Kormoran”.

Rozmawiał: Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: arch. prywatne, SNMCMG1

dodaj komentarz

komentarze

~Scooby
1681823520
Lotnictwo bardziej się przyda.
C0-8E-8A-A5

Medycyna w wersji specjalnej
 
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Od legionisty do oficera wywiadu
Zyskać przewagę w powietrzu
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Czworonożny żandarm w Paryżu
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Jak Polacy szkolą Ukraińców
„Husarz” wystartował
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Olimp w Paryżu
Norwegowie na straży polskiego nieba
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Bój o cyberbezpieczeństwo
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Zmiana warty w PKW Liban
„Szczury Tobruku” atakują
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Co słychać pod wodą?
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wzmacnianie granicy w toku
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Olympus in Paris
Ostre słowa, mocne ciosy
Transformacja dla zwycięstwa
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Terytorialsi zobaczą więcej
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Święto podchorążych
Transformacja wymogiem XXI wieku
Jaka przyszłość artylerii?
Setki cystern dla armii
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Right Equipment for Right Time
Szef MON-u na obradach w Berlinie
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Karta dla rodzin wojskowych
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Jesień przeciwlotników
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Wybiła godzina zemsty
Polskie „JAG” już działa
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Fundusze na obronność będą dalej rosły
O amunicji w Bratysławie

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO