Na Bałtyku pojawili się dywersanci. Stawiają miny, starają się utrudniać żeglugę i uderzać w infrastrukturę krytyczną. NATO musi temu zapobiec. Z portów wychodzą okręty przeciwminowe. Takie były założenia międzynarodowych ćwiczeń dowódczo-sztabowych „Dynamic Move 2024”, które właśnie zakończyły się w Belgii.
„Dynamic Move” to prawdziwa lekcja walki minowej. I nie ma tu znaczenia fakt, że ćwiczenia prowadzone są nie na morzu, lecz w zaciszu ośrodków treningowych. Marynarze działają w oparciu o mapy i dokumenty, a wypracowane decyzje wpisują w nowoczesny program komputerowy. W wirtualnym świecie mają do dyspozycji okręty przeciwminowe o parametrach odpowiadających faktycznym jednostkom. Podczas misji mogą korzystać choćby ze stacji hydrolokacyjnych, pojazdów podwodnych czy nurków minerów. Zakodowane w programie akweny również przypominają te rzeczywiste, i to pod każdym niemal względem – od ukształtowania wybrzeża po głębokość i zasolenie. Program pozwala także na wprowadzanie modyfikacji.
Same ćwiczenia są organizowane przez MARCOM, czyli Dowództwo Sojuszniczych Sił Morskich NATO. Odbywają się dwa razy w roku – latem uczestnicy spotykają się we włoskiej La Spezii, zimą zaś w belgijskiej Ostendzie. Zakończona właśnie edycja przyciągnęła marynarzy z 24 państw. Większość wywodziła się z krajów NATO, ale byli też obserwatorzy spoza Sojuszu. Wśród uczestników tradycyjnie już znalazła się Polska. Do Ostendy pojechało trzech oficerów z 13 Dywizjonu Trałowców, który stanowi część 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu.
Scenariusz ćwiczeń zakładał, że na Bałtyku zaczęli pojawiać się dywersanci. Operowali z pokładów cywilnych jednostek, ustawiali miny, próbowali zdestabilizować sytuację na szlakach żeglugowych i zagrozić infrastrukturze krytycznej. – Wszystko to działo się w rejonie, który swoim położeniem nawiązywał do państw bałtyckich. Pamiętać jednak trzeba, że podczas ćwiczeń operowaliśmy fikcyjnymi nazwami – podkreśla por. mar. Marcin Kleparski, jeden z uczestników „Dynamic Move 2024”. Na wszystkie te niepokojące sygnały NATO musiało odpowiednio zareagować. Na morze wyszły okręty, które przeczesywały wskazane akweny, neutralizowały miny, ale też monitorowały podwodne kable i rurociągi.
Marynarze zostali podzieleni na dwa zespoły. Każda miała pionową strukturę. Składała się z Task Force (sił zadaniowych) i Task Group (grupy zadaniowych) i trzech Task Units (jednostek zadaniowych). Poszczególne jednostki zadaniowe liczyły od kilku do kilkunastu okrętów. Polscy marynarze funkcjonowali na trzecim szczeblu. Zespoły realizowały te same zadania, nie widząc jednak siebie nawzajem. – Dopiero na końcu mogliśmy porównać osiągnięte efekty, omówić, co zrobiliśmy dobrze, a co gorzej, jakie błędy popełniliśmy – tłumaczy por. mar. Kleparski. Ćwiczenia trwały dwa tygodnie. Zakończyły się w piątek.
W „Dynamic Move” polscy marynarze biorą udział regularnie. Jeżdżą zarówno do Włoch, jak i Belgii. – Na ćwiczenia wysyłamy specjalistów z 12 i 13 Dywizjonu Trałowców – informuje kmdr ppor. Grzegorz Lewandowski, rzecznik 8 FOW. Dla flotylli i szerzej – marynarki wojennej, ma to niebagatelne znaczenie. „Dynamic Move” stwarza dobrą okazję do wymiany doświadczeń w międzynarodowym gronie. Dzięki zaawansowanym systemom symulacji błędy popełnione przez marynarzy nie mają większych konsekwencji. W uproszczeniu – nawet ewentualne pomyłki podczas operacji przeciwminowej nie sprawią, że okręt zostanie uszkodzony, a członkowie załogi zginą. – W ten sposób ćwiczący doskonalą umiejętności, które pozwolą im na kierowanie operacjami morskimi zarówno w wymiarze narodowym, jak i sojuszniczym – podsumowuje kmdr ppor. Lewandowski.
autor zdjęć: DGRSZ
komentarze