Scenariusz zakładał atak wroga bronią chemiczną. Skażeniu uległo m.in. wrocławskie lotnisko wojskowe. Pas startowy, drogi kołowania samolotów i płyty postojowe zostały wyłączone z użytkowania. Tym samym przerwano ważne ogniwo dostaw sprzętu, amunicji i uzbrojenia. Do akcji ruszyli więc wojskowi chemicy – studenci Akademii Wojsk Lądowych.
Rozpoznanie i analiza skażeń wykazały, że przeciwnik użył środka VX, który jest uznawany za jedną z najniebezpieczniejszych broni chemicznych, 300 razy bardziej toksyczną od sarinu. Likwidacja takiego zagrożenia wiązała się z dużym ryzykiem. Aby skutecznie odkazić wiele hektarów terenu lotniska, potrzebne było nie tylko doświadczenie, lecz także ciężki sprzęt. Z taką wiedzą do akcji ruszyli podchorążowie piątego rocznika studiów Akademii Wojsk Lądowych na kierunku chemicznym o specjalności rozpoznanie i likwidacja skażeń.
Ćwiczenia zorganizowało Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu. Poza operatorami specjalistycznych urządzeń wzięło w nich udział sześciu słuchaczy AWL-u, którzy jeszcze w tym roku rozpoczną służbę na stanowiskach dowódców plutonów chemicznych. W centrum odbywają oni dwutygodniowe praktyki. Tym razem mieli się wykazać nie tylko w rozpoznawaniu i likwidacji skażeń, lecz także w planowaniu tych działań czy wystawianiu posterunków ochronnych w czasie akcji bojowych. Zajęcia na wojskowym lotnisku we Wrocławiu trwały trzy dni.
Do akcji odkażania delegowano jedną z drużyn chemicznych. Pododdział wyposażony w wóz osobowo-terenowy oraz cztery instalacje rozlewcze IRS 2M wjechał na teren lotniska rano. Najpierw żołnierze musieli napełnić instalację IRS wodą z hydrantu. Potrzeba na to czasu, ponieważ cysterna instalacji umieszczonej na samochodzie ciężarowym Star 266 ma pojemność 3000 l. Gdy woda wlewała się do cystern, st. kpr. pchor. Magdalena Job, występująca w roli dowódcy kompanii, planowała kolejne działania. Na mapę nanosiła ważne w terenie punkty. Zaznaczyła np. miejsce, gdzie należało podgrzać wodę i przygotować odkażalnik, wskazała obszar skażony, który trzeba przywrócić do użytkowania, oraz miejsca, w których powinny być ulokowane stanowiska ogniowe w celu ochrony miejsca działania chemików.
Film: Bogusław Politowski
Dowódca kompanii musi na mapie wskazać także miejsce, gdzie załoga jednej z instalacji ma przygotować punkt odkażania autonomicznego. Wiadomo bowiem, że trzy pojazdy odkażające teren same ulegną skażeniu i po akcji trzeba będzie dokładnie je umyć odkażalnikiem, aby nie stanowiły zagrożenia.
– Podczas praktyk we wrocławskim centrum bierzemy udział w różnych zajęciach związanych z naszą specjalizacją. Teraz odkażamy teren lotniska, wcześniej ćwiczyliśmy odkażanie różnego rodzaju sprzętu wojskowego – wyjaśnia st. kpr. pchor. Job. Dodaje, że przed nimi jest jeszcze etap szkolenia, m.in. rozkładanie łaźni polowo-namiotowej i rozpoznanie skażeń różnych obiektów infrastruktury. – Jestem pewna, że po praktykach we wrocławskim centrum oraz w różnych jednostkach chemicznych w kraju będę dobrze przygotowana do pracy w jednostce, do której trafię po promocji w czerwcu – dodała studentka.
Tymczasem kiedy żołnierze napełnili cysterny, zaczęli podgrzewać wodę. Gdy jej temperatura osiągnęła około 40°C, do cystern wsypany został odkażalnik. Te czynności podchorążowie wykonywali ubrani w odzież ochronną i maski przeciwgazowe. Następnie na przewody z przodu samochodów założono specjalne dysze. Dopiero wtedy instalacje mogły wjechać na skażony teren.
Gdy już zadanie zostało wykonane, także wszystkie instalacje trzeba było poddać odkażaniu. Ten etap zakończył operację podchorążych. – Radzili sobie dobrze. Może brakowało im trochę pewności siebie, ale widać, że mają dużą wiedzę specjalistyczną. Znają procedury i potrafią dobrze kierować podwładnymi na różnych szczeblach dowodzenia – mówi kierownik zajęć st. chor. sztab. Robert Łyżwa, na co dzień specjalista cyklu OPBMR we wrocławskim centrum.
Podoficer podkreśla, że służba chemików w warunkach bojowych, gdy mają kontakt z różnymi środkami masowego rażenia, jest bardzo niebezpieczna. – Dlatego przyszłych dowódców tej specjalności musi wyróżniać duże opanowanie i umiejętność przewidywania – dodaje st. chor. sztab. Łyżwa.
autor zdjęć: Bogusław Politowski
komentarze