Do końca stycznia na poligonie w Nowej Dębie żołnierze będą strzelać z ostrej amunicji bojowej. Każdy, kto w tym czasie wtargnie na poligon, zostanie ukarany nawet 500-złotowym mandatem. Ale to nie najwyższa cena za poligonowy spacer: stracić można zdrowie, a nawet życie.
Pierwsi żołnierze już strzelali, kilkuset kolejnych rozpocznie ćwiczenia w poniedziałek. O wojskowych ćwiczeniach informuje strona internetowa gminy Nowa Dęba (podkarpackie). Wojsko kolejny raz apeluje do mieszkańców o przestrzeganie zakazu wstępu na teren poligonu. – Bezpieczeństwo na wojskowych terenach jest dla nas sprawą najważniejszą. Systematycznie wysyłamy pisma do gmin, parafii, szkół, organizujemy spotkania z młodzieżą – wyjaśnia mjr Leszek Kosacki, zastępca komendanta Ośrodka Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych w Nowej Dębie.
O zakazie wstępu i przebywania na terenie poligonów informują też tablice ustawiane przy ich granicach. Teren zamknięty wyznaczają także szlabany: biało-zielone (Lasy Państwowe) i biało-czerwone (Komendy Poligonu).
Na co dzień poligonu strzegą żołnierze Żandarmerii i wartownicy. W trakcie ćwiczeń wzmocniono ochronę. Wartownicy pojawiają się przy drogach dojazdowych, a bezpośrednio przed samymi strzelaniami patrole sprawdzają teren, by mieć pewność, że nie ma na nim osób niepożądanych. – Informacje o strzelaniach przekazujemy za pomocą lokalnej rozgłośni radiowej – wyjaśnia płk Jerzy Zdrojewski, szef Oddziału Bazy Szkoleniowej w Pionie Szkolenia Wojsk Lądowych DWL.
Mjr Kosacki przyznaje, że poligonowi spacerowicze są dużym problemem dla wojska. – Najczęściej to okoliczni mieszkańcy, którzy obserwują teren. Wiedzą, kiedy i gdzie mogą wejść. Poligon nie jest terenem płaskim i dość łatwo się na nim ukryć. Nie wszystkich, niestety, udaje się złapać – tłumaczy.
„Goście” najczęściej przeczesują poligony w poszukiwaniu niewybuchów i innych materiałów niebezpiecznych, które mogą przerobić i sprzedać na skupach. Każdy taki amator musi liczyć się z mandatem do 500 zł. Ale, jak przestrzega mjr Kosacki, cena poligonowego spaceru może być znacznie wyższa, bo za brak zdrowego rozsądku można zapłacić zdrowiem, a nawet życiem. Zastępca komendanta przywołuje przypadek dwóch młodych mężczyzn, którzy wynieśli z poligonu znaleziony pocisk. – Na własnym podwórku zaczęli go ciąć szlifierką. Obaj nie żyją. Skupy nie przyjmują w całości materiałów niebezpiecznych, więc ludzie je rozcinają. Wtedy zazwyczaj dochodzi do wypadku.
Przypadków jak ten z Nowej Dęby jest sporo. W 2008 r. złomiarze znaleźli beczkę z iperytem, składnikiem broni chemicznej. Wioząc ją do skupu, poparzyli się wyciekającym ze środka środkiem bojowym. Dwa lata później mieszkaniec wsi Łozy zbierał niewypały z żagańskiego poligonu. Rozcinał je piłą i sprzedawał na złom. Podczas „obróbki” śmiertelnie się zranił.
Choć wojsko dwa razy w roku, w kwietniu i październiku, oczyszcza użytkowany wcześniej teren, nigdy nie ma gwarancji, że poligon jest czysty od materiałów niebezpiecznych. – Niemożliwe jest znalezienie wszystkich pozostałości po strzelaniach. Często utrudnia to roślinność porastająca poligony, niekiedy ludzie znajdują „skarby” jeszcze z czasów wojny – mówi major.
Nie wszyscy jednak wchodzą na teren poligonu w poszukiwaniu „skarbów”. Coraz częściej wojskowi borykają się też z amatorami sportów ekstremalnych . – Przyjeżdżają quadami, motocyklami i autami terenowymi, bo chcą sobie poszaleć na wojskowych bezdrożach. To też łamanie przepisów – wyjaśnia mjr Kosacki.
Za nieuprawnione wejście na tereny poligonowe Żandarmeria Wojskowa wystawiła w 2011 r. 222 mandaty. W 2012 roku do 18 listopada nałożyła ich 335.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze